22 listopada 2023

Ramy wartości – jedyne, które mi pasują

Mimo, że zdjęcie w ramach to ram nie lubię. Jakoś mi nieswojo w ograniczeniach, zakazach i nakazach. A już totalnie źle w ramach cudzych oczekiwań i etykiet nakładanych przez innych ludzi, zarówno tych z przeszłości jaki tych z tu i teraz. Są tylko 2 ramy, na których mi zależy i o które dbam: granice (o których pisałam wcześniej) i wartości.

Moje poszukiwanie własnej hierarchii wartości zaczęło się od zawodowej rewolucji w moim życiu. Po kilku latach pracy w szkole, potem w różnych firmach, próbowania freelancerki i nieustannym zadawaniu sobie pytania, co ja bym w życiu chciała robić zdecydowałam się pójść do szkoły trenerów. I tak wpadłam, jak Alicja z krainy czarów, przez przepastną dziurę do krainy rozwoju. Wreszcie znalazłam. Szczęście mieszało się z lękiem. Szczęście, bo odkryłam, co chcę w życiu robić, lęk, bo oznaczało to nowy początek i wywracało moje życie do góry nogami finansowo i zawodowo. Wiele pytań musiałam sobie zadać i podjąć kilka ważnych decyzji.

W szkole trenerów dostawałam wskazówki, że przy podejmowaniu decyzji warto kierować się własną hierarchią najistotniejszych wartości. Nie poprzestawali na tym 😀. Mówili, „zidentyfikuj i spisz swoje najważniejsze wartości”. No tak jasne, myślałam, ale kurna jak⁉ Twierdzili, że „działanie zgodne ze swoimi wewnętrznymi wartościami określa kim jestem”, „to twój drogowskaz w życiu”. Tylko nikt nie dawał szczegółowej instrukcji, jak te wartości odkryć.

Pozornie rzecz wydaje się mega prosta, ale tylko do momentu, kiedy faktycznie weźmiesz kartkę, długopis i spróbujesz spisać te 5 najistotniejszych dla Ciebie wartości. Jak to zrobić, jeśli życie prawie każdego dnia serwuje nam menu pełne różnych możliwości i opcji? Pojawia się wtedy kluczowe pytanie, co jest ważniejsze: niezależność czy etat, praca w zespole czy praca indywidualna, sukces zawodowy czy rodzina, bezpieczeństwo czy przygoda. Ja wybrać pomiędzy byciem lubianym i stawianiem granic? Stabilizacją i ryzykiem? Pewnością i zmianą? Zareagowałam buntem, nie chcę wybierać, ja chcę wszystko i już.

Odwieczny problem zjeść ciastko i mieć ciastko. Unikanie wyboru i chowanie głowy w piasek nic nie da, bo nasze życie to ciągłe wybory. Nawet wtedy, gdy postanawiamy pasywnie nic nie robić, to i tak wybieramy. Każdego dnia życie przedstawia nam różnorodne opcje. Wszystkiego wybrać się nie da, bo doba i życie za krótkie. Wybieramy, więc pomiędzy wywiadówką dziecka, a spotkaniem z klientem, kawą z przyjaciółką, a wizytą u rodziny, serialem na Netflixie, a przygotowywaniem szkolenia, jogą, a ulubioną bezą z marakują.

W ten sposób wybrałam własne wartości, bo unikanie nic nie dało, życie mnie zawsze dopadło z pytanie, co ważniejsze? Siedzenie w działce rozwojowej zobowiązywało. dziś wiem, że znając własne wartości nie miotam się szaleńczo po możliwościach, jakie stawia przede mną każdy dzień. Podejmuję decyzje, planuję, określam priorytety zgodnie z moim wew. radarem. Wiem, gdzie wydać moją najcenniejszą walutę jaką jest mój czas i uwaga, które są mega ograniczonym zasobem. A przede wszystkim dzięki odrobieniu lekcji z wartości coraz lepiej poznaję siebie i zaczynam kumać, o co mi w tym życiu chodzi, zamiast zakładać rękawice i boksować się z nim za każdym razem, gdy stawia wyzwania. To daje mi mega spokój i spójność. Jest zdecydowanie prościej, ale nie łatwiej, bo bycie przy swoich wartościach to wielka sztuka, a życie uwielbia nas stawiać przed koniecznością opowiadania się po stronie tego, co jest dla nas najważniejsze.

Aut. Aneta Liszka