Są takie dni jak ten, gdy czuję się dobrze, choć nic specjalnego się nie wydarzyło. Czuję całą sobą szczęście.

Czasem, gdy okoliczności sprzyjają, to uczucie rozgaszcza się na dłużej, zostaje na kilka minut, godzinę. Czasami nadchodzi niespodziewanie, jak krótki błysk, ulotna myśl, dreszcz w ciele. Trudne do uchwycenia i łatwe do przeoczenia. I dziś tak właśnie jest. Ta krótka chwila, w której zdaję sobie sprawę, że jest dobrze, że jest wystarczająco, że oddycham pełną piersią.
Może to niespodziewany obiad przygotowany przez córkę, może czerwcowe słońce i słodkie truskawki , a może sam fakt że szkolenie dziś dobrze poszło. Może po prostu jest spokojnie, Nie wiem, nie dojdę teraz. Pojawiło się i to jest ważne. Pojawiło się i je zauważam.
Niestety tej dobrej myśli często towarzyszy ta druga ciemna, która pojawia się znikąd, jakby specjalnie na te okazje chowała się i wyskakiwała znienacka: „ciesz się, bo zaraz to minie, „za chwilę będziesz płakać, już za długo byłaś szczęśliwa”, „przecież życie to sinusoida a my po niej suniemy raz w dołku raz na górze, raz na wozie, raz pod wozem”. Kiedyś dałabym się tej myśli porwać i dać sobie zamienić uśmiech z twarzy na zawstydzoną minę i lęk że może rzeczywiście za długo to szczęście trwa, że ja tu przecież powinnam przygotowywać się na coś złego. Kiedyś poszłabym za tym … wierząc święcie, że nie wypada być szczęśliwym.
Dziś jest inaczej. Nie daję się porywać złym myślom. Zauważam je i nadal się uśmiecham. Bo to właśnie te chwile kiedy jest dobrze, kiedy jest się szczęśliwym dają siłę i ładują baterię na te trudne, które mogą nadejść. Nie da się być szczęśliwym na zapas. Mamy do wykorzystania dobrze ten właśnie dzień i to ten właśnie dzień może być do przeżycia w szczęściu. By silniejszym stanąć, gdy trudno.
Aut. Aneta Liszka