17 sierpnia 2023

Radzenie sobie z nieznanym

Piszę ten tekst z innego kraju. Zupełnie różnego od Polski. Kraju mieszanki krajobrazów, języków, narodowości, religii. Przyznaję, że bycie w nieznanym daje mi dreszczyk emocji, sprawia że otwieram szerzej oczy, chłonę dźwięki i obrazy, dziwię się i uczę. Ale to nie wszystko. Czasem również pojawia się niepokój, bo wchodzenie w nieznane mimo tego, że od lat zajmuję się międzykulturowością, nadal jest dla mnie wyzwaniem.

Oswajanie tego, co nieznane to nie ,,piece of cake”, mówiąc po staropolsku 😉. Uczę się tego każdego dnia, po trochu, bo dziś to arcyważna kompetencja. Przydatna nie tylko na krańcach świata, ale też w tym zwykłym codziennym życiu. Na przykład w pracy kiedy każde szkolenie to spotkanie z nieznaną grupą ludzi, każdy projekt to nowy Klient, a czasem nowe wyzwanie trenerskie.

I cóż przyznaję uwielbiam to, ale jednocześnie też się boję. To taka mieszanka strachu i radości. Radości, że nowe i lęku, że nowe. Radości, z tego, że nauczę się nowych rzeczy i strachu, że nie dam rady. Radości, że poznam nowych ciekawych ludzi i strachu, że ich zawiodę i siebie przy okazji. Choć nikt nie nauczył nas w szkole radzić sobie z nieznanym, być gotowym mimo niegotowości przez te lata wypracowałam sobie własne strategie.

Kiedy mam ten przywilej, że w zmianę nie muszę skakać od razu na główkę to często pozwalam sobie na, by poczekać na właściwy moment, aż będę gotowa. Tam mam często z nowymi tematami szkoleniowymi krążę wokół nich, oswajam sytuację, czekam na właściwy moment, aż będę gotowa. Na zewnątrz może nie widać, co się ze mną dzieje, ale w środku to czas burz, nawałnic i sztormów, po których wychodzi słońca w postaci podjętej decyzji. Może to powolne tempo, ale przynajmniej moje, komfortowe, zgodne ze mną.

Z nowym też tak mam, że zawsze zaczynam od oswojenia miejsca, w którym jestem. Mogę spóźnić się na spotkanie z przyjaciółką, czy mężem; ale na szkolenie zawsze przychodzę wcześniej, szykuję salę i materiaty, piję kawę i czekam na grupę. Muszę poczuć się choć trochę jak u siebie. Podobnie na spotkaniach z Klientami zawsze przychodze wcześniej, by oswoić miejsce. To mój sposób na przygotowanie się na nieznane.

Jak sytuacja pozwala zaczynam też od obserwacji. W innym kraju obserwuję otoczenie, widoki, domy i ludzi, szczególnie ludzi, co mówią, co robią, jak są ubrani. Na szkoleniach obserwuję uczestników, patrzę jak szukają miejsca, jak witają się ze sobą, jak częstują kawą. Pozostawanie na początku w uważności daje mi poczucie spokoju i ładuje akumulatory na to, by potem dać z siebie wszystko grupie lub by odnaleźć się krok po kroku w nieznanym.

A co najważniejsze daję sobie prawo do tego, że na początku może być trudno, że będzie więcej lęku strachu. I od razu jakoś lżej. Każda zmiana wyposaża mnie w nową wiedzę o mnie samej w zmianie: Czego potrzebuję na początku? Czy potrzebuję powoli czy szybko? Czy potrzebuję innych ludzi do tego czy nie?

Do zmiany nie da się przygotować w 100%, nie da się czekać na najbardziej sprzyjające warunki, by wejść w nieznane. Rusza się, z miejsca, w którym się jest, z zasobami i umiejętnościami, które się ma, bo inaczej można nigdy nie ruszyć w drogę.

Aut. Aneta Liszka