Wiatr na twarzy, uśmiech na ustach, ster w ręce i poczucie, że ode mnie zależy, w którym kierunku popłynę. Uczucie totalnej wolności i podmiotowości przy jednoczesnej ogromnej uważności na to, co dzieje się wokół mnie: na horyzoncie, na łajbie i w górze. Pierwszą lekcję żeglowania dostałam od męża i tak żegluję do dziś 🙂
Im więcej zbierałam żeglarskich doświadczeń tym częściej widziałam niewidzialną sieć powiązań i analogii między żeglowaniem pracą trenerki międzykulturowej, poznawaniem nowych kultur, podróżowaniem. I o ile w żeglowaniu chodzi o to, by bezpiecznie dotrzeć do portu, a we współpracy międzykulturowej by nawiązać satysfakcjonujący kontakt i efektywnie się porozumieć to droga, która do tego prowadzi: to co się dzieje przed i w trakcie budzi wiele podobnych skojarzeń. Żeglowanie, praca z międzykulturowością, podróżowanie widzę tysiące niewidocznych powiązań i analogii, o których chciałam napisać… Nie bez kozery tytuł treningów międzykulturowych WKontakcie to „Pożegluj do nowego”.
Emocje
Poczucie wolności, radość, ekscytacja to bez wątpienia emocje, które towarzyszą mi zarówno przed jak i w trakcie żeglowania. Każde wypłynięcie z portu jest inne, bo nigdy nie wiesz co Cię czeka na plosie jeziora. Z drugiej strony jest też pewna obawa, w jakich warunkach będę żeglować sprawdzanie raz po raz prognozy pogody w kilku wiarygodnych źródłach oraz zadawanie sobie w głowie pytań: czy ja tym razem dam radę? Czy moje umiejętności i wiedza są wystarczające? Podobnie mam z podróżowaniem, a tym samym z kontaktem z inną kulturą. Zawsze na początku towarzyszy mi podekscytowanie i radość, która wynika z ciekawości, chęci zdobycia nowych doświadczeń. Uwielbiam odkrywać nowe rzeczy, obserwować, a wręcz zagapiać się na widoki, sytuacje i ludzi. Patrzeć i chłonąć. Ta ciemniejsza emocjonalnie strona to obawa i niepewność tego, co mnie czeka w innym kraju lub wśród obcych ludzi. Czy się dogadam? Czy nawiążę relację? W podróży zawodowej: czy uda mi się osiągnąć cel, zrealizować zadanie, zrozumieć kontekst, zbudować zaufanie? Wewnętrzna obawa czy poradzę sobie z niejednoznacznością i nieokreśleniem rzeczy i sytuacji. To prawdziwy wachlarz różnych emocji.
Nauka uważności i poznawanie siebie
Kontakt z inną kulturą jak i żeglowanie dają niesamowitą okazję do poznawania samego siebie. Żeglowanie zaczynam zawsze z tysiącem pytań w głowie o to: Czy ja na pewno dam radę? Czy moje umiejętności są wystarczające? Czy podejmę dobrą decyzję? Podobnie jest w podróży szczególnie takiej, gdzie nie ma za mną machiny biura podróży: Czy się dogadam z ludźmi? Co mnie tam spotka? Czy się nie wygłupię? Zazwyczaj kończę z dobrymi doświadczeniami i dużym wzmocnieniem, że dałam radę. To co niewątpliwie mi pomaga to uważność na samą siebie i pewna doza zagapiania się do wewnątrz, jak ja to nazywam ????. Moment zatrzymania, by zastanowić się jak ja się mam z tym, co się dzieje wokół, jakie są moje emocje, co takiego się stało, że czuję dyskomfort lub wręcz odwrotnie radość. To też nauka uważności na to, co dzieje się wokół mnie, obserwacja ludzi i sytuacji przy jednoczesnym powstrzymywaniu się przed ocenami. To też nauka radzenia sobie z niejednoznacznością sytuacji. I tak żeglując i poznając nowe kultury pokonuję swoje małe i duże obawy i lęki, przesuwam granicę, zmieniam zdanie na temat swój i innych, uczę się.
Przygotowanie
Dobry kapitan to taki, który zawsze przygotowuje się do rejsu. Te przygotowania zawsze spędzają mi sen z powiek, bo nigdy nie jestem pewna, czy wszystko spakowałam, czy wszystko sprawdziłam. Im lepsze przygotowanie tym lepsza podróż, bo daje mi poczucie komfortu i zadbania o siebie. Co się na nie składa: pakowanie (wie ten, kto musiał upychać swoje rzeczy w małych lukach kabiny), sprawdzanie pogody, tego, co dzieje się w kraju, na wodzie, czytanie o ludziach, kulturze, szukanie tras, portów, miast, hoteli…. Przygotowanie załogi na to, gdzie płyniemy, przypomnienie zasad zachowania na łódce i w innym kraju. To też przygotowanie wewnętrzne na niepewność, która nas czeka niezależnie od tego jak dobrze się przygotowaliśmy; niepewność na wodzie, w innej kulturze, wśród innych ludzi. Pewna akceptacja na niejednoznaczność sytuacji na to, że nie do końca będę wszystko rozumiała, a już na pewno nie będę miała nad wszystkim kontroli.
To wszystko o czym piszę jest też mocno związane z moją pracą trenera i konsultanta wspierającego firmy i indywidualne osoby w efektywnej współpracy międzykulturowej: pojawiają się emocje te z obu stron skali, a przygotowanie jest kluczowe. Pracując z różnymi firmami w obszarze międzykulturowości obserwuję wachlarz różnych emocji, tym trudniejszych im bardziej firma nie przygotowała się na współpracę z przedstawicielami innych kultur: przy zatrudnianiu cudzoziemców do pracy, obsługiwaniu zagranicznych klientów lub zarządzaniu wielokulturowymi zespołami. Konsekwencją myślenia „jakoś to będzie”, „poukłada się przecież”, „oni tak bardzie się przecież od nas nie różnią” są nieporozumienia, konflikty, te zdecydowanie wpływają na obniżenie efektywności pracy. W 21 wieku niewiedza jest decyzją firmy, bo większość informacji na temat współpracy czy komunikacji międzykulturowej jest dostępnych od ręki.
Różnorodność w tym międzykulturowa w firmie to możliwość uczenia się od siebie nowych rzeczy, lepszego poznania siebie, większa kreatywność. I tak przygotowanie czy to przed rejsem czy pracowników na kontakt z przedstawicielami innych kultur zwiększy szanse na efektywną współpracę, a ta przełoży się na pozytywne emocje i atmosferę pracy. A o to musi zadbać kapitan. Ahoj.
aut. Aneta Liszka