
Przyjaciele piszą do mnie wiadomości i maile pytając co tam u mnie słychać w tych „szalonych czasach”. Sama wyglądając przez okno i patrząc na puste ulice myślę „to dziwna i nienormalna sytuacja”. Większość z nas może postrzegać ten czas w jakim się znaleźliśmy, jako szalony, nieprzewidywalny i nienormalny.
Jednocześnie jednak, gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że może to właśnie normalne? Normalne, że tak jest, bo nienormalnym byłoby oczekiwać, że życie będzie się toczyło przez cały czas bez kryzysów, zakłóceń … jak dotąd.
Niby wiemy, że szczęście jest ulotne, a problemów nie da się uniknąć, bo górki i dołki to nieodłączny element naszego życiowego krajobrazu. Nie mamy wpływu na to, że w naszym życiu pojawiają się trudne chwile tak jak nie mamy wpływu na to, że na świecie pojawiają się wydarzenia, które wywracają życie całych społeczeństw do góry nogami. I wszyscy zastanawiamy się wtedy: Kiedy to się skończy? Co będzie potem? Jak dziś.
Kryzys nie jest dystrybuowany sprawiedliwie. Swoją uwagę kieruje w różne strony i niezależnie od tego, co robimy i gdzie się znajdujemy i tak nas dopadnie, nie uciekniemy przed nim. Jednych z nas dotnie mocniej, drugich słabiej, jedynych pozostawi z głębokimi ranami, drugich tylko z powierzchownymi zadrapaniami. Czasem dotknie miliony ludzi: niedawne pożary w Australii, nadal tocząca się wojna w Syrii, tysiące uchodźców pukających do bram Europy. Czasem ma wymiar bardzo osobisty, ale nie mniej ważny lub mniej dotykający.
Możemy być na różnych etapach doświadczania kryzysu. Wielu z nas może właśnie w tej chwili, nie tylko z powodu pandemii, doświadcza trudnego czasu, część jest właśnie na etapie mobilizacji i mozolnego wygrzebywanie się z życiowego dołka, a część już nawet nie pamięta jak to było tam na dole. I obojętnie na jakim etapie przeżywania kryzysu obecnie jesteśmy jedno jest pewne nic nie trwa wiecznie:
To, co wczoraj zbudowaliśmy, runie
Tego, który nas wspierał, dziś już nie ma z nami
To, co dziś pewne jutro nie będzie miało żadnego znaczenia
To, co dziś przynosi odpowiedzi jutro nie da żadnej
Dziś jestem w takim dołku i nie mam zupełnie żadnej wiedzy jak się z niego wygrzebać. Nie byłam na niego gotowa i szczerze mówiąc nie mogłam być. Jest w tym trochę lęku i obawy co dalej. Jest też zatrzymanie i wsłuchiwanie się w siebie. I jest też myśl, że stale trzeba będzie zaczynać od nowa, bo nic nie jest stałe. Można jednak wyciągnąć wnioski, nauczyć się czegoś lub powtórzyć już raz przerabianą lekcję:
1. Pamiętajmy, że nic nie trwa wiecznie
2. Przygotujmy się mentalnie do tego, że nic nie jest na zawsze, że nasze życie to wędrówka przez góry w słońcu i doliny w cieniu i nic tego nie zmieni
3. Jeśli nic nie trwa wiecznie to kryzys też nie ????. To co złe kiedyś się skończy, pandemia też
4. Obecny kryzys daje możliwość, a czasem dość bezczelnie zmusza do zatrzymania się. A tą chwilę można wykorzystać do wykonania życiowego remanentu, odkrycia kart i powiedzenia sprawdzam. Lub po prostu do odpoczynku i pobycia
5. Daj sobie czas, wsłuchaj się w siebie. Wewnętrzne informacje w postaci emocji i odczuć dużo mogą Ci powiedzieć, o tym co się z tobą dzieje. Poobserwuj siebie, swoje emocje, reakcje, ciało.
6. Jak nam czegoś zaczyna brakować to wtedy szczególnie to doceniamy. Ciesz się więc i bądź wdzięczny za każdą dobrą chwilę w swoim życiu, bo, patrz punkt 1, nie będzie trwała wiecznie.
aut. Aneta Liszka
Photo by Alex Kim on Unsplash