W marszu, biegu, maratonie po ważne i grube sprawy zapominamy o małych przyjemnościach, zachwytach i marzeniach.
Odkładamy na półkę, na później, na wieczne nigdy, do którego się już nie wraca. Bo dziś nie ma czasu, bo są ważniejsze sprawy, bo muszę biec. A przecież to te właśnie małe przyjemności dają siłę do działania, ładują baterie na „ważne sprawy”.
Ja osobiście postanowiłam sobie czerpać z tego, co jest, kiedy tylko się da. Cieszyć się radością z chwili gdzieś pomiędzy ważnym i ważniejszym. Gdzieś pomiędzy myślą, co za chwilę, co jutro, a promieniem słońca na twarzy.
Bo jak śpiewała moja kochana Moloko:
„Give up yourself unto the moment
The time is now”.
Ta chwila nad morzem to ten moment przyjemności złapany w drodze i zapisany w głowie. Łapcie swoje momenty, kolekcjonujcie dobre chwile te krótkie i przypadkowe szczególnie. Przydadzą się na później, by planować większe etapy podróży.
Aut. Aneta Liszka