Konflikty mają zły PR. Kojarzą się negatywnie, wzbudzają lęk, obawę i niepewność. Mamy ochotę zrobić wszystko, by w zespole do konfliktu nie doszło. Strategie są różne: ignorowanie „nie mam na to czasu”, bagatelizowanie „przecież nic takiego się nie stało”, zamiatanie pod dywan, przeczekanie „samo się rozwiąże”.
Żyjemy w iluzji, że w zespołach powinna, ba nawet musi panować harmonia i współpraca a codzienne wyzwania nie powinny być źródłem kłótni i nieporozumień. Przecież tak dobieraliśmy ludzi do zespołu, by konfliktów nie było.
I marzę o tym, by odczarować nakreślony w naszych głowach ideał zespołu bez nieporozumień. Niemożliwe jest, by funkcjonować w poczuciu harmonii i spokoju przez cały czas. To mało prawdopodobne, dla jednej osoby, a co dopiero dla grupy osób pracujących razem. Zderzenie tych odrębnych kosmosów musi przynieść wyładowania , bo stale się zmieniamy, rozwijamy, rekonfigurujemy. Bo im częściej i im głębiej ze sobą współpracujemy tym bardziej nieuniknione jest mierzenie się z tym, że w niektórych aspektach mocno się różnimy.
Konflikt może mieć potencjał rozwojowy jeśli wiemy jak nim zarządzić jako liderzy. Ta umiejętność przechodzenia przez nieporozumienia w zespole i wymiany zdań w sposób, który prowadzi do wzrostu zespołu to nie lada kompetencja, którą na szczęście da się ćwiczyć. Lider może pokazać, że to całkiem naturalne, że nie zgadzamy się ze sobą, że iskrzy. Może mądrze przeprowadzić zespół przez konflikt tak, by nie zakończył się destrukcyjnie, czyli zerwanymi relacjami lub brakiem woli i chęci współpracy. Może określić zasady dobrego konfliktu w zespole: co jest akceptowalne, a co już na pewno nie. Może modelować dobrą i konstruktywną komunikację.
Nie ma szkolenia, żebym nie normalizowała funkcji konfliktu. Oczywiście może przyjść taka jego forma, która destrukcyjnie zmiecie wszystko i wtedy warto szukać wsparcia, ale w wielu przypadkach jedyne czego nam brakuje to akceptacji tego że jest i ma prawo być, bo się różnimy.
Konflikt w zespole jest nieunikniony, ale tak jak po burzy przychodzi słońce, tak i w tym przypadku mądre przeżycie konfliktu jest gwarancją dużo bardziej efektywnej współpracy w przyszłości. I cieszy mnie, gdy na koniec dzisiejszego szkolenia uczestniczka mówi „uspokaja mnie fakt, że konflikt jest czymś naturalnym, że to jedna z faz, która musi mieć miejsce. To daje poczucie że ze mną i zespołem jest wszystko w porządku jak się spieramy. Że nie trzeba się go tak obawiać”.
aut. Aneta Liszka