Kiedyś jako mało doświadczona trenerka miałam wielką ambicję i aspiracje, by każdy z mojego szkolenia wychodził zainspirowany i zmotywowany do zmiany. Miały robić różnicę.
Rzeczywistość szybko zweryfikowała marzenia. Przyznaję, zmierzenie się z tym nie było łatwe. Nie raz zamykając drzwi sali szkoleniowej czułam frustrację, bo nie wszyscy byli tak zmotywowani, bo nie było tak jak miało być.Dziś wiem, że nie ma takiego warsztatu, który załatwi wszystko, da rozwiązanie jedyne słuszne na wszelkie problemy. Szkolenia i warsztaty to krótkie lub dłuższe etapy w podróży rozwojowej każdego z nas. Krok po krok, a dosłowniej minuta po minucie przybliżają do realizacji postawionych sobie celów.
Rozwój jest procesem – podróżą, a to jak bardzo szkolenie, warsztat czy trening zbliżą nas do celu zależy od:
– naszej świadomej decyzji o wyruszeniu w drogę
– gotowości każdego z nas do zmiany
– miejsca z jakiego wyruszamy.
Umówmy się szkolenia są różne, jedne lepsze, drugie gorsze. Czasem zbliżają do upragnionego celu o setki kilometrów, a czasem drogę skrócą zaledwie o milimetr lub wcale. Czasem inspiracją do rozwoju jest trener, czasem sytuacja lub grupa. Czasem są dłuższym postojem na ładowanie baterii, a czasem krótkim przystankiem.
Dziś gdy to wszystko wiem znika frustracja, znika ambicja i aspiracja zadowolenia wszystkich, bo każdy ma swój czas na rozwój. I każdy ma „swój warsztat”. Taki magiczny „moment acha”, który zmienia wszystko, uruchamia wewnętrzną motywację i budzi głęboko uśpiony potencjał. Jak nagle znaleziona odpowiedź na poszukiwane od dłuższego czasu nurtujące pytanie.
Dziś po szkoleniu pojawia się u mnie radość, bo wiem, że włożyłam w nie całe moje serducho i satysfakcja, kiedy młoda menadżerka, po moim szkoleniu w windzie stwierdza: „zainspirowałaś mnie, postanowiłam coś z tym zrobić, dziękuję” (tak jak to było 2 dni temu). To było jej szkolenie.
aut. Aneta Liszka