Czasami życie wystawia mnie na nagłe próby, a najlepszym poligonem doświadczalnym jest zwykły tramwaj . Dzień jak co dzień powrót tramwajem do domu. Zazwyczaj marzę o tym, by usiąść i wyciągnąć książkę.
Tym razem było tak samo. Tym razem niestety udało mi się przeczytać zaledwie paragraf, bo do tramwaju weszła starsza kobieta. Siedziałam trzecia od wyjścia. Na pierwszym miejscu siedział młody chłopak. Myślę ustąpi… holender nie ustąpił. Bodziec -reakcja to wystarczyło. Mój mózg natychmiast zaczął realizować swój chytry plan ataku na chłopaka – w ostatnim świadomym momencie zatrzymałam go mówiąc do siebie: „może nie zauważył, grzebał w telefonie”, „zamyślił się”, „Ok miał prawo”. Miałam takie, wiecie, super poczucie, że udało się nie pobiec dalej w maratonie perfidnych ocenach.
Teraz już stojąc, bo oczywiście ustąpiłam miejsca, jeszcze przez chwilę boksowałam się z własnymi myślami czując dumę jednocześnie, że udało się zatrzymać oceny w ostatniej chwili.
Niestety następny przystanek przyniósł nowe ćwiczenie woli. Wsiadła dziewczyna… jego dziewczyna, tego chłopaka, co nie ustąpił. Weszła pocałowali się i … on nie wstał! Nadal siedział, a ona nad nim stała! Mój mózg, już wcześniej rozgrzany do czerwoności, teraz zapłonął nowym ogniem, jakby dostał świeżą porcję tlenu. Jak z kranu popłynęły oceny: „jak tak można! Kobiety mógł nie zauważyć, ale własnej dziewczynie nie ustąpić. Masakra.” Oj nawet nie próbowałam go zatrzymać w snuciu strasznych historii o chłopaku lub historii o starszym chłopaku.
Na następnym przystanku wysiedli. Ona pierwsza, on drugi, bo musiał wziąć kulę której nie było widać miał złamaną nogę.
Historii koniec, ale refleksji nie. Pomyślałam po co? Na co mi to było? Jak szybko oceny prowadzą na manowce. Jakie są złudne. Na szczęście zatrzymałam się na etapie myśli. Nie poszło w działanie: zwrócenie uwagi, wredną uwagą, krzyk.
Nasz mózg działa szybko, automatycznie. Dostrzega sytuację i natychmiast ją kategoryzuje, otagowuje i wysyła rozkaz: działać, czy nie. Proces nie do powstrzymania. Kiedyś szybka ocena sytuacji ratowała życie, dziś w niektórych przypadkach pewnie też, ale częściej chyba przeszkadza.
W sytuacjach trudnych uciekamy w interpretacje, oceny, schematy, bo tak łatwiej poradzić sobie z lękiem, szybciej odnaleźć się w sytuacji. Chciałabym móc nie oceniać, bo nigdy przecież nie wiadomo jaka historia stoi za człowiekiem. Mało realne. To, co mogę zrobić to zatrzymać się w tej nazywanej przez niektórych, boskiej przestrzeni, która istnieje między bodźcem, a reakcją. Wsłuchać się w myśli i emocje. Powstrzymać działania.
Bo jak napisał Viktor Frank
„Pomiędzy bodźcem a reakcją jest przestrzeń: w tej przestrzeni leży wolność i moc wyboru naszej odpowiedzi”
aut. Aneta Liszka